Samochód
był niezbyt duży, należał zdecydowanie do tych sportowych aut, które mkną 150
km/h po autostradach, a ty, siedząc w środku, nawet tego nie czujesz. Zdziwiło
mnie jednak wnętrze auta. Wcześniej założyłam, że to po prostu odnowiony antyk.
W środku jednak wszystko wyglądało na nowoczesne, więc albo właściciel wymienił
wnętrze na mniej retro, albo to jakaś wersja kolekcjonerska. Nie wiem, czy
miało to jakieś większe znaczenie, bo nie znałam się kompletnie na autach.
Byłam w stanie jedynie stwierdzić, jaka to marka i że właściciel tego cacka na
pewno nieźle się wykosztował tak czy inaczej.
W
środku było całkiem wygodnie i przyjemnie, pomijając dziwną, lekko niezręczną
ciszę między mną a Waltem. Kiedy ruszał, uśmiechnął się do mnie i rzucił
szybkie spojrzenie na moją sylwetkę. Miałam wrażenie, że po prostu sprawdzał,
czy zapięłam pas, ale nie mogłam nie zauważyć, jak zatrzymał wzrok na moich
udach, w miejscu gdzie sukienka podciągnęła się i ukazała kawałek koronkowego
paska pończochy. Prowizorycznie poprawiłam jednak sukienkę.
Kiedy
ruszyliśmy i zdałam sobie sprawę, że jestem zamknięta w samochodzie z obcym
mężczyzną, jedziemy ciemną drogą nie wiadomo gdzie, a mój telefon zdecydowanie
nadal jest rozładowany, dopadła mnie lekka panika. Na chwilę w mojej głowie
pojawiły się wątpliwości.
Czemu
wsiadłam do tego samochodu?
Nie
potrafiłam sama sobie odpowiedzieć na to pytanie i tak, byłam lekko
zestresowana sytuacją, ale próbowałam myśleć trzeźwo. A przynajmniej
quasi-trzeźwo, biorąc pod uwagę fakt, że czułam się jeszcze trochę lekko.
Walt
kierował w skupieniu. Stwierdziłam, że mogłabym coś odczytać z jego twarzy, ale
jego wzrok skoncentrowany był na drodze. Wydawał się trochę nieobecny. Zupełnie
jakby jego myśli zaprzątało coś innego.
Pomyślmy, może zastanawia się, kiedy zjechać
w boczną drogę i zając się zabijaniem ciebie?
Prychnęłam
do swoich myśli.
— Mam
nadzieję, że nie przeszkadza ci muzyka? — zapytał nagle, klikając kilka razy na
migającym ekranie. Najwidoczniej uznał, że to prychnięcie było skierowane do
niego.
Nawet
nie zauważyłam, że z głośników od jakiegoś czasu wydobywają się elektroniczne
brzmienia. Byłam tak zajęta potokiem myśli w swojej głowie, że nie zauważyłam,
kiedy włączył muzykę. Brawo, Jo, brawo, koncentracja jak zwykle w stu
procentach.
Westchnęłam,
starając się odgonić moje głupie sumienie.
— Nie,
skądże… Chociaż nie słucham takiej muzyki — palnęłam.
Nie
wiem, dlaczego to powiedziałam. Może moja chęć nie rozmyślania nad własną
nieodpowiedzialnością przeważyła i wolałam prowadzić niezobowiązującą rozmowę z
nieznajomym? Tak, to brzmiało prawdopodobnie. W końcu zawsze byłam gadułą, więc
moją bronią może być zagadanie go na śmierć, w razie gdyby miał wobec mnie
niecne zamiary, prawda?
Zaśmiałam
się do siebie, co Walt chyba odebrał inaczej.
— Takiej
muzyki? Możesz wyjaśnić, co masz przez to na myśli?
Zaczynałam
żałować, że w ogóle się odezwałam. Wydawał się lekko urażony. No tak, gusta
muzyczne. Niektórzy bardzo osobiście odbierali niechęć innych do danego
gatunku. Ale okej, skoro już zaczęłam… Najwyżej wysadzi mnie na poboczu
pośrodku niczego, ha, ha, ha.
—
Elektronicznej. Techno, kluby i tak dalej — powiedziałam najogólniej, jak tylko
mogłam. — Nie kojarzy mi się zbyt dobrze.
— Może
po prostu do tej pory nikt nie pokazał ci tej muzyki od dobrej strony?
W
zasadzie nie brzmiało to jak pytanie tylko jak stwierdzenie. Jakby był
przekonany, że tak właśnie było, a „może” zostało przez niego użyte tylko z
grzeczności.
—
Możliwe — przyznałam, chociaż nie bardzo chciało mi się wierzyć, że istnieje
coś dobrego w tym gaunku.
—
Posłuchaj tego. — Kliknął znów kilka razy w monitor i muzyka zmieniła się.
Musiałam
mieć dosyć sceptyczną minę, bo kiedy spojrzał na mnie znów, pokręcił głową.
— Zostaw
na chwilę swoje uprzedzenia i po prostu poddaj się temu, co słyszysz.
— Wow,
nie dość, że ratujesz mnie w środku nocy, to jeszcze dbasz o moją edukację
muzyczną — powiedziałam trochę zaczepnie, ale odniosło to odwrotny skutek niż
zamierzałam. Walt spoważniał i zacisnął ręce mocniej na kierownicy. — Dobrze,
posłucham tego — powiedziałam w końcu, nie chcąc go rozdrażnić. W końcu
naprawdę ratował mnie w środku nocy, a ja wolałam wrócić do siebie cała i
zdrowa.
Oparłam
się wygodniej w fotelu i pozwoliłam sobie użyć jednego z klawiszy głośności,
żeby słyszeć lepiej.
Nie było
w tej melodii nic, co kojarzyłoby mi się z sobotnimi wieczorami w klubach, była
od nich całkiem inna i nawet… przyjemna? Nie wiem, może mogłam się przekonać
mimo wszystko, jednak nie było to, czego słuchałam na co dzień.
—
Brzmi nieźle, ale to raczej nie jest to.
Walt
wzruszył ramionami.
— Może
kiedyś zmienisz zdanie.
I
znowu. Takie samo stwierdzenie jak wcześniej. Mimo wszystko pokiwałam głową, bo
nie drążył dalej tematu i nie przekonywał mnie do swojej racji. Nie lubiłam
strasznie ludzi, którzy próbowali mi za wszelką cenę udowodnić, że ich punkt
widzenia jest jedynym słusznym. Jakbym sama nie wiedziała, co jest dla mnie
odpowiednie i jaki mam gust.
Niestety
wraz z jego milczeniem znów zapadła niezręczna cisza. Nie lubiłam tego w
jazdach samochodem. Kiedy podróżowałam z kimkolwiek, zawsze musiałam o czymś
mówić. Albo słuchałam rozmowy pozostałych osób. Ta cisza mnie jednak dobijała.
— Zajmujesz
się muzyka na co dzień? Mam wrażenie, że ten temat jest ci niezwykle bliski —
powiedziałam, mając nadzieję, że to jakoś zachęci Walta do rozmowy.
Uśmiechnął
się lekko. Był przystojnym mężczyzną i musiałam przyznać, że ten lekki uśmiech
na jego ustach sprawiał, że wyglądał zachwycająco. Przynajmniej na mnie robił
wrażenie. Może dlatego też między innymi wsiadłam do tego samochodu?
— Nie,
nie zajmuję się muzyką na co dzień. Moje zajęcie należy do bardzo nudnych i
zabierających mnóstwo czasu. — Jego enigmatyczna odpowiedź ani trochę nie
zaspokoiła mojej ciekawości.
— Cóż
to takiego? — zapytałam, starając się naśladować jego ton.
Skrzywił
się. Zdecydowanie nie spodobało mu się to, że go przedrzeźniałam.
—
Zarządzam firmą, rodzinny biznes — rzucił krótko. — Naprawdę nic
interesującego.
Nie
chciałam ciągnąć tematu, bo widziałam, że nie miał najmniejszej ochoty o tym
rozmawiać. Rodzinny biznes brzmiał jak coś małego i błahego, ale jego samochód
nie wyglądał na tani, więc to musiała być spora firma. Chociaż równie dobrze
mogłam się mylić. Nie mogłam niczego konkretnego zakładać…
— A
ty? Czym się zajmujesz?
— Na
pewno nie muzyką — zaśmiałam się. Walt odwzajemnił uśmiech.
Przez
sekundę się zawahałam. Prawie powiedziałam, że jestem modelką, ale coś mnie
powstrzymało. Nie chodziło o to, że wstydziłam się swojego zawodu. To prawda,
na początku swojej, ekhm, kariery, unikałam mówienia, czym się zajmuję. Ale to
głównie dlatego, że najczęściej angażowano mnie do reklam bielizny. Nie
należałam do tych super szczupłych, wysokich modelek z wybiegów. Nie
wyróżniałam się również twarzą. Owszem, byłam ładna, tak, byłam tego w pełni świadoma,
ale najczęściej moją urodę określano jako zwyczajną, wręcz katalogową. Nie
przeszkadzało mi to zbytnio i nie wstydziłam się swoich zdjęć przed bliskimi,
ba, nie wstydziłam się przed obcymi. Teraz jednak poczułam, że nie mogę
powiedzieć, kim jestem, że to zbyt głupie. On zajmuje się rodzinną firmą,
poważny biznes, a ja wdzięczę się do aparatu w półnegliżu… Dlaczego to w ogóle
miało wtedy dla mnie znaczenie? Nie mam pojęcia.
—
Piszę książki dla dzieci — rzuciłam w pośpiechu i od razu miałam ochotę zapaść
się pod ziemię.
Okej,
do końca nie skłamałam. W końcu dorywczo, kiedy brakowało mi gotówki,
zajmowałam się edytowaniem w wydawnictwie Hellen i gdzieś tam w głębi myślałam
o tym, by kiedyś napisać własną książkę. Ale to były tylko myśli, które
pojawiały się w mojej głowie od czasu do czasu. Na litość boską, nie napisałam
niczego od czasów studiów, których notabene nigdy nie skończyłam, bo wolałam
być modelką, a było to prawie 10 lat temu.
Walt
jednak nie zauważył niczego podejrzanego w mojej wypowiedzi, wręcz przeciwnie,
ożywił się i uznał, że to nader interesujące. Rozmawialiśmy przez chwilę o
moich wyimaginowanych książkach, a ja w tym czasie samobiczowałam się w głowie
za ten wspaniały pomysł. Chociaż z drugiej strony, szybkość z jaką wymyśliłam
bohaterów swoich książek, była wręcz imponująca, więc może powinnam była jednak
się tym zainteresować i coś napisać?
Może
jednak kłamanie przychodziło mi tak prosto, bo wiedziałam, że już nigdy się nie
spotkamy i nie miało to większego znaczenia, co powiem? W każdym razie po
jakichś dziesięciu minutach rozmowy miałam zdecydowanie dosyć.
—
Szczerze mówiąc, nie wyglądasz na kogoś, kto pisze książki dla dzieci —
stwierdził Walt, kiedy skończyłam opowiadać o swojej karierze pisarki, która
nigdy nie skończyła studiów.
—
Dzięki! — odparłam ironicznie. — Na kogo w takim razie wyglądam? — zapytałam z
przekąsem. Mimo wszystko jednak byłam ciekawa, na kogo tak naprawdę wyglądam,
skoro przykrywka z książkami dla dzieci nie pasowała. Musiałam sobie wymyśleć
coś bardziej wiarygodnego na następny raz.
Zaraz,
moment. Jaki następny raz, Jo? Masz zamiar znów wsiadać do samochodu z
nieznajomym facetem? Halo, ogarnij się!
—
Wyglądasz na kogoś, kto pisze romanse — zawyrokował po chwili. Spojrzałam na
niego zdziwiona i wtedy musiałam stwierdzić, że żartuje. Uśmiechał się szeroko,
ukazując śnieżnobiałe zęby. Rany, wyglądał teraz jeszcze bardziej powalająco
niż wcześniej.
Skarciłam
samą siebie w myślach i jak gdyby nigdy nic również się roześmiałam. Co się ze
mną dzieje, do cholery?
Nie
było mi dane jednak zastanawiać się nad tym dalej, bo Walt nagle skręcił w
boczną drogę. Nawigacja natychmiast zaczęła krzyczeć, że zboczyliśmy z trasy i
należy zawrócić, na co dostałam lekkiej palpitacji serca. Czyżby właśnie miało
się okazać, że strasznie się pomyliłam, wsiadając do tego auta i zaraz ziści
się moja najgorsza wizja? Rzuciłam palące spojrzenie w stronę Walta.
Najwyraźniej
ujrzał panikę w moich oczach.
—
Wybacz, prawdopodobnie powinienem zapytać cię o zdanie — powiedział
lakonicznie.
Zapytać
o zdanie, czy chcę być zamordowana? Zaśmiałam się nerwowo.
— Nie
spałem od dwóch dni i czuję się już strasznie zmęczony, dlatego naprawdę muszę
odpocząć chociaż kilka godzin. — Jakby na potwierdzenie jego słów na końcu
drogi zamajaczył rozświetlony budynek, a sekundę później minęliśmy znak
pensjonatu White Rose.
Odetchnęłam
z ulgą.
—
Rozmowa z tobą jest naprawdę ożywiająca, ale i tak czuję, że zasypiam przed
kierownicą, więc sama rozumiesz…
Pokiwałam
głową, bo jaki miałam wybór? Nie miałam przecież nic do powiedzenia.
Takim
sposobem zatrzymaliśmy się na parkingu przed pensjonatem, Walt wysiadł z
samochodu, a ja mogłam myśleć tylko o tym, że gdybym nie była głupia i
impulsywna, spałabym teraz w wygodnym hotelowym łóżku w Bridge Lane…
***
Nie
było przecież aż tak tragicznie, prawda? No dobra, wplątałam się w dziwną
podróż z nieznajomym facetem i byłam w pensjonacie, bogowie raczą wiedzieć
gdzie, ale z drugiej strony wcale nie musiałam tutaj z nim zostawać, wynajmować
pokoju i czekać, aż odpocznie na tyle, żeby mógł mnie odtransportować do
Londynu. Po wejściu do środka zdałam sobie sprawę, że przecież w takich
miejscach mają zazwyczaj telefon i mogę zamówić sobie taksówkę. Brawo,
Sherlocku. Zapłacę za nią pewnie kupę kasy, ale nie muszę jechać do samego Londynu.
Niech mnie dowiezie do najbliższego miasta, w którym jest funkcjonująca stacja
kolejowa, a stamtąd już sama dotrę do Londynu.
Zadowolona
ze swojego wspaniałego planu, stanęłam obok Walta, który czekał, aż w recepcji
ktoś się zjawi.
Pensjonat
był dosyć spory, mieścił przynajmniej dwanaście pokoi, a tak mi się
przynajmniej wydawało, kiedy liczyłam haczyki na klucze znajdujące się na
ścianie za ladą recepcji. Mogłam się jednak pomylić, w gruncie rzeczy sama
czułam lekkie zmęczenie. Na pewno należał do tych starych, wiekowych budynków.
Możliwe, że kiedyś funkcjonował jako niewielki pałac. Do środka wchodziło się
wielkimi, drewnianymi drzwiami pomalowanymi na brązowo, a hol utrzymany był w
jasnych kolorach z kontrastową posadzką w ciemnym, grafitowym odcieniu. Nie
uszło mojej uwadze, że została wypolerowana na błysk. Recepcja nie zajmowała
dużo miejsca, jak to bywało w większości angielskich, starych domach. Kontuar
znajdował się pod ścianą, zaraz przy schodach prowadzących na piętro, zapewne
do pokojów. Po prawej stronie były kolejne drewniane drzwi, a po lewej
przeszklone dwuskrzydłowe wejście, jak się domyślałam, prowadzące do części
restauracyjnej.
Kiedy
nadal nikt nie przychodził, Walt zniecierpliwiony nacisnął niewielki dzwonek
znajdujący się na drewnianej ladzie. Po chwili usłyszeliśmy skrzypienie drzwi.
Wyłonił
się zza nich starszy mężczyzna. Był niskiego wzrostu, miał całkiem siwe włosy,
a na grubym, małym nosku nosił okrągłe okulary. Podrapał się po głowie, kiedy
nas ujrzał, wyraźnie zdziwiony czyjąś obecnością o takiej porze. No cóż,
chciałam wręcz powiedzieć, tak czasem bywa, kiedy na szyldzie reklamowym
umieszcza się informację, że pensjonat jest czynny całą dobę…
—
Słucham, proszę pana? — Mężczyzna podreptał za ladę i spojrzał na Walta wyczekująco.
—
Chciałbym wynająć pokój do rana — odpowiedział zmęczonym głosem.
Starszy
pan rzucił mu podejrzliwe spojrzenie, a chwilę później skierował je na mnie.
—
Proszę pana, wynajmujemy pokoje na doby — poinformował mężczyzna bardzo
urażonym tonem. Westchnęłam głośno. Najwyraźniej w jego wyobraźni,
przyjechaliśmy tutaj w wiadomym celu.
—
Dobrze, poproszę pokój na jedną noc. — Walt nie wyglądał na kogoś, kto miał
zamiar się spierać o tej porze, na szczęście recepcjonista również nie miał na
to ochoty, bo w mgnieniu oka przygotował klucz do pokoju, poprosił Walta o
wypełnienie formularza i gotówkę z góry.
—
Wybacz, zapomniałem o pokoju dla ciebie. — Walt zwrócił się do mnie.
No
cóż, miło z jego strony, że się zreflektował, na szczęście nie miałam mu tego za
złe, bo przecież nie miałam najmniejszego zamiaru tutaj nocować.
— Nic
nie szkodzi — powiedziałam, uśmiechając się. — Nie zamierzam tutaj zostać. W
zasadzie chciałabym skorzystać z telefonu, jeśli można.
Ostatnie
zdanie skierowałam w stronę starszego pana, który przyglądał nam się w
zaciekawieniu.
—
Przykro mi, proszę pani, telefon udostępniamy tylko rezydentom — odpowiedział
automatycznie z beznamiętnym wyrazem twarzy.
—
Rozumiem, jednak widzi pan, mój telefon jest rozładowany, a chciałabym tylko
zamówić taksówkę — wytłumaczyłam, starając się nie irytować. Posłałam w jego
stronę jeden ze swoich uśmiechów zarezerwowanych na takie sytuacje jak ta,
które wymagały ode mnie użycia, ekhm, kobiecych supermocy.
—
Przykro mi, proszę pani, ale mam związane ręce. Żeby zadzwonić, trzeba mieć
wynajęty pokój, taka jest polityka firmy, proszę pani. — Wzruszył ramionami.
— Może
mógłby pan jednak zrobić wyjątek? — Nie dawałam za wygraną. Od tego
nieszczerego uśmiechu bolały mnie już policzki. — Jestem w dosyć niezręcznej
sytuacji…
— Nie,
proszę pani, przykro mi.
Mężczyzna
był nieugięty i nie działało na niego nic. Westchnęłam ciężko.
—
Dobrze, w takim razie chciałabym wynająć pokój — odparłam w końcu. Doszłam do
wniosku, że lepiej stracić pieniądze, w końcu na to samo by wyszło, gdybym
miała go przekupić.
—
Przykro mi, proszę pani, ale na tę chwilę mamy komplet, wszystkie pokoje są
wynajęte — powiedział mężczyzna bardzo spokojnie, a ja byłam wręcz przekonana,
że wcale nie było mu przykro.
— Na
litość boską — sarknął Walt, wyraźnie zirytowany. — Ta pani jest ze mną. Może
być? Teraz da jej pan łaskawie skorzystać z telefonu? — rzucił w stronę
mężczyzny i zanim zdążyłam zareagować, wyciągnął z portfela kolejny plik
banknotów i zapłacił za mnie.
Staruszek
wyglądał, jakby się nad czymś chwilę zastanawiał, po czym kiwnął głowę.
—
Wszystko w porządku, proszę pana, oto klucz — powiedział beznamiętnym tonem, po
czym postawił na ladzie telefon i niewielki wizytownik. — O tej porze kursuje
tylko jedna taksówka z miasteczka, proszę pani, czy życzy sobie pani, abym
zadzwonił?
Prawie
parsknęłam śmiechem, kiedy to usłyszałam, ale kiwnęłam tylko głową. Zwróciłam
się w stronę Walta.
—
Dzięki, naprawdę, ale nie musiałeś — powiedziałam, na co on potrząsnął głową.
— Jesteś
pewna, że chcesz jechać taksówką?
— Tak.
Wybacz, jestem ci naprawdę dozgonnie wdzięczna, ale po prostu chcę już wrócić
do domu, sam rozumiesz…
—
Jasne, w porządku. Słuchaj, zanim…
—
Proszę pani. — Głośny głos recepcjonisty przerwał Waltowi w połowie zdania. —
Przykro mi, ale taksówka będzie dostępna dopiero o siódmej rano, czyli za około
trzy i pół godziny.
—
Świetnie — jęknęłam. Mogłam się w sumie tego spodziewać. Ta noc nigdy nie miała
się skończyć…
—
Jeśli mogę coś dodać, proszę pani, to dokładnie o siódmej piętnaście z
przystanku oddalonym o pięć minut stąd odjedzie autobus do Leicester.
—
Możesz poczekać ze mną w pokoju, jeśli chcesz — zaproponował Walt, zanim
jeszcze zdążyłam pomyśleć, że autobus to jakaś alternatywa. Z Leicester
mogłabym na pewno złapać jakiś pociąg do Londynu i byłabym spokojnie w godzinę
w domu…
Tak,
to było światełko w tunelu. Musiałam tylko przeczekać te kilka godzin. W pokoju
z Waltem. Czy coś mogło pójść nie tak? Przecież gdyby coś mi groziło z jego
strony, już dawno by było po mnie, poza tym ta noc musiała się kiedyś skończyć,
prawda?
— Nie
martw się, są dwa łóżka — szepnął z zawadiackim uśmiechem.
Jakby
to było moje jedyne zmartwienie…
Cześć. Wpadłam na twojego bloga przypadkiem i przede wszystkim przyciągnął mnie szablon. Bardzo lubię takie trochę szalone kompozycje. Poza tym zaintrygował mnie Richard Armitage w bohaterach. Uwielbiam go w Hobbicie! Ale widzę, że u ciebie dostał on trochę inną rolę. Widząc tylko dwa rodzdziały, przeczytałam i kurcze, dziewczyno! Masz talent! W dwóch fragmentach tekstu naprawdę super zainteresowałaś czytelnika. Na pewno jeszcze do ciebie wpadnę! Pisz koniecznie szybko kolejny rozdział! ;*
OdpowiedzUsuńBuziaki!
Dziękuję, lubię się bawić grafiką, więc połechtałaś moje graficzne ego! :D Richard jest tu wisienką na torcie, mam nadzieję więc, że sam Walt cię zachwyci również. Dzięki za miłe słowa, zapraszam ponownie niedługo :)
UsuńKońcówka zabójcza. ;D Klimat opowiadania jest taki... uroczy, wybacz, jeśli to słowa Cię urazi, ale inaczej nie umiem go określić. Po prostu jest urocze. <3 Niby są tylko dwa rozdziały, niby za wiele nie wiemy, ale mnie zainteresowały przygody Jo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny!
http://w-bezdroza.blogspot.com/
PS. Bardzo ładny szablon!
Ojej, dzięki! Cieszę się, że klimat jest uroczy, w gruncie rzeczy mam nadzieję, że Jo będzie wam się wydawać właśnie poniekąd urocza. :D
UsuńHej, reklamę swojego bloga zostawiłaś u mnie, więc z ciekawości wpadłam i przeczytałam pierwsze rozdziały.
OdpowiedzUsuńNie wiem co to jest, bo niby nic się nie dzieje, niby przypadkowe spotkanie dwojga ludzi, a jednak zainteresowała mnie fabuła. Pierwszy rozdział był mroczny i intrygujący. Zastanawiałam się czy jedyny człowiek, jakiego bohaterka spotkała to jakiś psychopata, morderca? A może po prostu normalny człowiek, w którego życiu coś się wydarzyło stąd jego zachowanie i obecność w tym miejscu, o takiej porze. Teraz sama nie wiem jak jest, więc z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Gratuluję, że jesteś w stanie zaintrygować czytelnika już po dwóch rozdziałach :)
Życzę dużo weny i wesołych świąt! :)
Pozdrawiam :)
http://lookingfor-freedom.blogspot.com/
http://shadowof-you.blogspot.com/
Lubię, jak ktoś pisze, że nic się nie dzieje, ale jednak zainteresowało go na tyle, żeby przeczytać :D
UsuńSeryjni mordercy to nie w tym tworze u mnie niestety, tutaj będzie romansidło, chociaż mam nadzieję, że jednak "trochę" ambitne z lekką dawką humoru. Może jak się rozpiszę, to dorzucę jakiś twór bardziej mroczny. Aczkolwiek mam w planach tutaj nieźle zamieszać i powrzucać trochę "creepy" bohaterów. Hehehe. :D
Dziękuję za życzenia i zapraszam niedługo ponowenie :)
Rozdział czytało się szybko, lekko i przyjemnie. Jo lubię jeszcze bardziej, choć nie za to jej "małe" kłamstewko. W ogóle nie rozumiem dlaczego to zrobiła, skoro z góry zakładała, że już więcej razy się nie spotkają... no ale, tak się stało i już, więc tym bardziej jestem ciekawa, jak się mu z tego wytłumaczy. Bo zakładam, że właśnie Walt i Jo, będą tworzyć tutaj romans. ;) W ogólę w tym rozdziale wydał się mi sympatyczniejszy, choć nie mam pojęcia skąd takie odczucie u mnie. Taki pociągający mężczyzna z jakąś tajemnicą. Trochę niepokojące jest to, że o bzdury się denerwuje, chyba że, to wynik zmęczenia albo ja to tak odebrałam. I widać, że on i Jo, to dwa różne światy. W zwykłej rozmowie nie potrafili się wyczuć, źle interpretując intencje. Nie zostaje mi nic innego, jak udać się dalej. ^^
OdpowiedzUsuńWłaśnie, kłamstewko Jo będzie się za nią ciągnąć. Dlaczego to zrobiła? No właśnie dlatego, że wtedy założyła, że już nigdy więcej Walta nie spotka. Głupio założyła, ba, o tym już wiesz, skoro doczytałaś do końca, dla przyszłych czytelników mogę powiedzieć, że jej motywy się trochę rozjaśnią w kolejnych rozdziałach, bodajże w ósmym.
UsuńJak się wytłumaczy z kłamstwa? No cóż, będzie zabawnie :D jak to w romansach bywa, musi być jakiś punkt zwrotny, w którym wszystko się spierdoli.
:D