niedziela, 11 grudnia 2016

2. „Przykro mi, proszę pani”

Samochód był niezbyt duży, należał zdecydowanie do tych sportowych aut, które mkną 150 km/h po autostradach, a ty, siedząc w środku, nawet tego nie czujesz. Zdziwiło mnie jednak wnętrze auta. Wcześniej założyłam, że to po prostu odnowiony antyk. W środku jednak wszystko wyglądało na nowoczesne, więc albo właściciel wymienił wnętrze na mniej retro, albo to jakaś wersja kolekcjonerska. Nie wiem, czy miało to jakieś większe znaczenie, bo nie znałam się kompletnie na autach. Byłam w stanie jedynie stwierdzić, jaka to marka i że właściciel tego cacka na pewno nieźle się wykosztował tak czy inaczej.
W środku było całkiem wygodnie i przyjemnie, pomijając dziwną, lekko niezręczną ciszę między mną a Waltem. Kiedy ruszał, uśmiechnął się do mnie i rzucił szybkie spojrzenie na moją sylwetkę. Miałam wrażenie, że po prostu sprawdzał, czy zapięłam pas, ale nie mogłam nie zauważyć, jak zatrzymał wzrok na moich udach, w miejscu gdzie sukienka podciągnęła się i ukazała kawałek koronkowego paska pończochy. Prowizorycznie poprawiłam jednak sukienkę.
Kiedy ruszyliśmy i zdałam sobie sprawę, że jestem zamknięta w samochodzie z obcym mężczyzną, jedziemy ciemną drogą nie wiadomo gdzie, a mój telefon zdecydowanie nadal jest rozładowany, dopadła mnie lekka panika. Na chwilę w mojej głowie pojawiły się wątpliwości.
Czemu wsiadłam do tego samochodu?
Nie potrafiłam sama sobie odpowiedzieć na to pytanie i tak, byłam lekko zestresowana sytuacją, ale próbowałam myśleć trzeźwo. A przynajmniej quasi-trzeźwo, biorąc pod uwagę fakt, że czułam się jeszcze trochę lekko.
Walt kierował w skupieniu. Stwierdziłam, że mogłabym coś odczytać z jego twarzy, ale jego wzrok skoncentrowany był na drodze. Wydawał się trochę nieobecny. Zupełnie jakby jego myśli zaprzątało coś innego.
Pomyślmy, może zastanawia się, kiedy zjechać w boczną drogę i zając się zabijaniem ciebie?
Prychnęłam do swoich myśli.
— Mam nadzieję, że nie przeszkadza ci muzyka? — zapytał nagle, klikając kilka razy na migającym ekranie. Najwidoczniej uznał, że to prychnięcie było skierowane do niego.
Nawet nie zauważyłam, że z głośników od jakiegoś czasu wydobywają się elektroniczne brzmienia. Byłam tak zajęta potokiem myśli w swojej głowie, że nie zauważyłam, kiedy włączył muzykę. Brawo, Jo, brawo, koncentracja jak zwykle w stu procentach.
Westchnęłam, starając się odgonić moje głupie sumienie.
— Nie, skądże… Chociaż nie słucham takiej muzyki — palnęłam.
Nie wiem, dlaczego to powiedziałam. Może moja chęć nie rozmyślania nad własną nieodpowiedzialnością przeważyła i wolałam prowadzić niezobowiązującą rozmowę z nieznajomym? Tak, to brzmiało prawdopodobnie. W końcu zawsze byłam gadułą, więc moją bronią może być zagadanie go na śmierć, w razie gdyby miał wobec mnie niecne zamiary, prawda?
Zaśmiałam się do siebie, co Walt chyba odebrał inaczej.
— Takiej muzyki? Możesz wyjaśnić, co masz przez to na myśli?
Zaczynałam żałować, że w ogóle się odezwałam. Wydawał się lekko urażony. No tak, gusta muzyczne. Niektórzy bardzo osobiście odbierali niechęć innych do danego gatunku. Ale okej, skoro już zaczęłam… Najwyżej wysadzi mnie na poboczu pośrodku niczego, ha, ha, ha.
— Elektronicznej. Techno, kluby i tak dalej — powiedziałam najogólniej, jak tylko mogłam. — Nie kojarzy mi się zbyt dobrze.
— Może po prostu do tej pory nikt nie pokazał ci tej muzyki od dobrej strony?
W zasadzie nie brzmiało to jak pytanie tylko jak stwierdzenie. Jakby był przekonany, że tak właśnie było, a „może” zostało przez niego użyte tylko z grzeczności.
— Możliwe — przyznałam, chociaż nie bardzo chciało mi się wierzyć, że istnieje coś dobrego w tym gaunku.
— Posłuchaj tego. — Kliknął znów kilka razy w monitor i muzyka zmieniła się.
Musiałam mieć dosyć sceptyczną minę, bo kiedy spojrzał na mnie znów, pokręcił głową.
— Zostaw na chwilę swoje uprzedzenia i po prostu poddaj się temu, co słyszysz.
— Wow, nie dość, że ratujesz mnie w środku nocy, to jeszcze dbasz o moją edukację muzyczną — powiedziałam trochę zaczepnie, ale odniosło to odwrotny skutek niż zamierzałam. Walt spoważniał i zacisnął ręce mocniej na kierownicy. — Dobrze, posłucham tego — powiedziałam w końcu, nie chcąc go rozdrażnić. W końcu naprawdę ratował mnie w środku nocy, a ja wolałam wrócić do siebie cała i zdrowa.
Oparłam się wygodniej w fotelu i pozwoliłam sobie użyć jednego z klawiszy głośności, żeby słyszeć lepiej.
Nie było w tej melodii nic, co kojarzyłoby mi się z sobotnimi wieczorami w klubach, była od nich całkiem inna i nawet… przyjemna? Nie wiem, może mogłam się przekonać mimo wszystko, jednak nie było to, czego słuchałam na co dzień.
— Brzmi nieźle, ale to raczej nie jest to.
Walt wzruszył ramionami.
— Może kiedyś zmienisz zdanie.
I znowu. Takie samo stwierdzenie jak wcześniej. Mimo wszystko pokiwałam głową, bo nie drążył dalej tematu i nie przekonywał mnie do swojej racji. Nie lubiłam strasznie ludzi, którzy próbowali mi za wszelką cenę udowodnić, że ich punkt widzenia jest jedynym słusznym. Jakbym sama nie wiedziała, co jest dla mnie odpowiednie i jaki mam gust.
Niestety wraz z jego milczeniem znów zapadła niezręczna cisza. Nie lubiłam tego w jazdach samochodem. Kiedy podróżowałam z kimkolwiek, zawsze musiałam o czymś mówić. Albo słuchałam rozmowy pozostałych osób. Ta cisza mnie jednak dobijała.
— Zajmujesz się muzyka na co dzień? Mam wrażenie, że ten temat jest ci niezwykle bliski — powiedziałam, mając nadzieję, że to jakoś zachęci Walta do rozmowy.
Uśmiechnął się lekko. Był przystojnym mężczyzną i musiałam przyznać, że ten lekki uśmiech na jego ustach sprawiał, że wyglądał zachwycająco. Przynajmniej na mnie robił wrażenie. Może dlatego też między innymi wsiadłam do tego samochodu?
— Nie, nie zajmuję się muzyką na co dzień. Moje zajęcie należy do bardzo nudnych i zabierających mnóstwo czasu. — Jego enigmatyczna odpowiedź ani trochę nie zaspokoiła mojej ciekawości.
— Cóż to takiego? — zapytałam, starając się naśladować jego ton.
Skrzywił się. Zdecydowanie nie spodobało mu się to, że go przedrzeźniałam.
— Zarządzam firmą, rodzinny biznes — rzucił krótko. — Naprawdę nic interesującego.
Nie chciałam ciągnąć tematu, bo widziałam, że nie miał najmniejszej ochoty o tym rozmawiać. Rodzinny biznes brzmiał jak coś małego i błahego, ale jego samochód nie wyglądał na tani, więc to musiała być spora firma. Chociaż równie dobrze mogłam się mylić. Nie mogłam niczego konkretnego zakładać…
— A ty? Czym się zajmujesz?
— Na pewno nie muzyką — zaśmiałam się. Walt odwzajemnił uśmiech.
Przez sekundę się zawahałam. Prawie powiedziałam, że jestem modelką, ale coś mnie powstrzymało. Nie chodziło o to, że wstydziłam się swojego zawodu. To prawda, na początku swojej, ekhm, kariery, unikałam mówienia, czym się zajmuję. Ale to głównie dlatego, że najczęściej angażowano mnie do reklam bielizny. Nie należałam do tych super szczupłych, wysokich modelek z wybiegów. Nie wyróżniałam się również twarzą. Owszem, byłam ładna, tak, byłam tego w pełni świadoma, ale najczęściej moją urodę określano jako zwyczajną, wręcz katalogową. Nie przeszkadzało mi to zbytnio i nie wstydziłam się swoich zdjęć przed bliskimi, ba, nie wstydziłam się przed obcymi. Teraz jednak poczułam, że nie mogę powiedzieć, kim jestem, że to zbyt głupie. On zajmuje się rodzinną firmą, poważny biznes, a ja wdzięczę się do aparatu w półnegliżu… Dlaczego to w ogóle miało wtedy dla mnie znaczenie? Nie mam pojęcia.
— Piszę książki dla dzieci — rzuciłam w pośpiechu i od razu miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
Okej, do końca nie skłamałam. W końcu dorywczo, kiedy brakowało mi gotówki, zajmowałam się edytowaniem w wydawnictwie Hellen i gdzieś tam w głębi myślałam o tym, by kiedyś napisać własną książkę. Ale to były tylko myśli, które pojawiały się w mojej głowie od czasu do czasu. Na litość boską, nie napisałam niczego od czasów studiów, których notabene nigdy nie skończyłam, bo wolałam być modelką, a było to prawie 10 lat temu.
Walt jednak nie zauważył niczego podejrzanego w mojej wypowiedzi, wręcz przeciwnie, ożywił się i uznał, że to nader interesujące. Rozmawialiśmy przez chwilę o moich wyimaginowanych książkach, a ja w tym czasie samobiczowałam się w głowie za ten wspaniały pomysł. Chociaż z drugiej strony, szybkość z jaką wymyśliłam bohaterów swoich książek, była wręcz imponująca, więc może powinnam była jednak się tym zainteresować i coś napisać?
Może jednak kłamanie przychodziło mi tak prosto, bo wiedziałam, że już nigdy się nie spotkamy i nie miało to większego znaczenia, co powiem? W każdym razie po jakichś dziesięciu minutach rozmowy miałam zdecydowanie dosyć.
— Szczerze mówiąc, nie wyglądasz na kogoś, kto pisze książki dla dzieci — stwierdził Walt, kiedy skończyłam opowiadać o swojej karierze pisarki, która nigdy nie skończyła studiów.
— Dzięki! — odparłam ironicznie. — Na kogo w takim razie wyglądam? — zapytałam z przekąsem. Mimo wszystko jednak byłam ciekawa, na kogo tak naprawdę wyglądam, skoro przykrywka z książkami dla dzieci nie pasowała. Musiałam sobie wymyśleć coś bardziej wiarygodnego na następny raz.
Zaraz, moment. Jaki następny raz, Jo? Masz zamiar znów wsiadać do samochodu z nieznajomym facetem? Halo, ogarnij się!
— Wyglądasz na kogoś, kto pisze romanse — zawyrokował po chwili. Spojrzałam na niego zdziwiona i wtedy musiałam stwierdzić, że żartuje. Uśmiechał się szeroko, ukazując śnieżnobiałe zęby. Rany, wyglądał teraz jeszcze bardziej powalająco niż wcześniej.
Skarciłam samą siebie w myślach i jak gdyby nigdy nic również się roześmiałam. Co się ze mną dzieje, do cholery?
Nie było mi dane jednak zastanawiać się nad tym dalej, bo Walt nagle skręcił w boczną drogę. Nawigacja natychmiast zaczęła krzyczeć, że zboczyliśmy z trasy i należy zawrócić, na co dostałam lekkiej palpitacji serca. Czyżby właśnie miało się okazać, że strasznie się pomyliłam, wsiadając do tego auta i zaraz ziści się moja najgorsza wizja? Rzuciłam palące spojrzenie w stronę Walta.
Najwyraźniej ujrzał panikę w moich oczach.
— Wybacz, prawdopodobnie powinienem zapytać cię o zdanie — powiedział lakonicznie.
Zapytać o zdanie, czy chcę być zamordowana? Zaśmiałam się nerwowo.
— Nie spałem od dwóch dni i czuję się już strasznie zmęczony, dlatego naprawdę muszę odpocząć chociaż kilka godzin. — Jakby na potwierdzenie jego słów na końcu drogi zamajaczył rozświetlony budynek, a sekundę później minęliśmy znak pensjonatu White Rose.
Odetchnęłam z ulgą.
— Rozmowa z tobą jest naprawdę ożywiająca, ale i tak czuję, że zasypiam przed kierownicą, więc sama rozumiesz…
Pokiwałam głową, bo jaki miałam wybór? Nie miałam przecież nic do powiedzenia.
Takim sposobem zatrzymaliśmy się na parkingu przed pensjonatem, Walt wysiadł z samochodu, a ja mogłam myśleć tylko o tym, że gdybym nie była głupia i impulsywna, spałabym teraz w wygodnym hotelowym łóżku w Bridge Lane…
***
Nie było przecież aż tak tragicznie, prawda? No dobra, wplątałam się w dziwną podróż z nieznajomym facetem i byłam w pensjonacie, bogowie raczą wiedzieć gdzie, ale z drugiej strony wcale nie musiałam tutaj z nim zostawać, wynajmować pokoju i czekać, aż odpocznie na tyle, żeby mógł mnie odtransportować do Londynu. Po wejściu do środka zdałam sobie sprawę, że przecież w takich miejscach mają zazwyczaj telefon i mogę zamówić sobie taksówkę. Brawo, Sherlocku. Zapłacę za nią pewnie kupę kasy, ale nie muszę jechać do samego Londynu. Niech mnie dowiezie do najbliższego miasta, w którym jest funkcjonująca stacja kolejowa, a stamtąd już sama dotrę do Londynu.
Zadowolona ze swojego wspaniałego planu, stanęłam obok Walta, który czekał, aż w recepcji ktoś się zjawi.
Pensjonat był dosyć spory, mieścił przynajmniej dwanaście pokoi, a tak mi się przynajmniej wydawało, kiedy liczyłam haczyki na klucze znajdujące się na ścianie za ladą recepcji. Mogłam się jednak pomylić, w gruncie rzeczy sama czułam lekkie zmęczenie. Na pewno należał do tych starych, wiekowych budynków. Możliwe, że kiedyś funkcjonował jako niewielki pałac. Do środka wchodziło się wielkimi, drewnianymi drzwiami pomalowanymi na brązowo, a hol utrzymany był w jasnych kolorach z kontrastową posadzką w ciemnym, grafitowym odcieniu. Nie uszło mojej uwadze, że została wypolerowana na błysk. Recepcja nie zajmowała dużo miejsca, jak to bywało w większości angielskich, starych domach. Kontuar znajdował się pod ścianą, zaraz przy schodach prowadzących na piętro, zapewne do pokojów. Po prawej stronie były kolejne drewniane drzwi, a po lewej przeszklone dwuskrzydłowe wejście, jak się domyślałam, prowadzące do części restauracyjnej.
Kiedy nadal nikt nie przychodził, Walt zniecierpliwiony nacisnął niewielki dzwonek znajdujący się na drewnianej ladzie. Po chwili usłyszeliśmy skrzypienie drzwi.
Wyłonił się zza nich starszy mężczyzna. Był niskiego wzrostu, miał całkiem siwe włosy, a na grubym, małym nosku nosił okrągłe okulary. Podrapał się po głowie, kiedy nas ujrzał, wyraźnie zdziwiony czyjąś obecnością o takiej porze. No cóż, chciałam wręcz powiedzieć, tak czasem bywa, kiedy na szyldzie reklamowym umieszcza się informację, że pensjonat jest czynny całą dobę…
— Słucham, proszę pana? — Mężczyzna podreptał za ladę i spojrzał na Walta wyczekująco.
— Chciałbym wynająć pokój do rana — odpowiedział zmęczonym głosem.
Starszy pan rzucił mu podejrzliwe spojrzenie, a chwilę później skierował je na mnie.
— Proszę pana, wynajmujemy pokoje na doby — poinformował mężczyzna bardzo urażonym tonem. Westchnęłam głośno. Najwyraźniej w jego wyobraźni, przyjechaliśmy tutaj w wiadomym celu.
— Dobrze, poproszę pokój na jedną noc. — Walt nie wyglądał na kogoś, kto miał zamiar się spierać o tej porze, na szczęście recepcjonista również nie miał na to ochoty, bo w mgnieniu oka przygotował klucz do pokoju, poprosił Walta o wypełnienie formularza i gotówkę z góry.
— Wybacz, zapomniałem o pokoju dla ciebie. — Walt zwrócił się do mnie.
No cóż, miło z jego strony, że się zreflektował, na szczęście nie miałam mu tego za złe, bo przecież nie miałam najmniejszego zamiaru tutaj nocować.
— Nic nie szkodzi — powiedziałam, uśmiechając się. — Nie zamierzam tutaj zostać. W zasadzie chciałabym skorzystać z telefonu, jeśli można.
Ostatnie zdanie skierowałam w stronę starszego pana, który przyglądał nam się w zaciekawieniu.
— Przykro mi, proszę pani, telefon udostępniamy tylko rezydentom — odpowiedział automatycznie z beznamiętnym wyrazem twarzy.
— Rozumiem, jednak widzi pan, mój telefon jest rozładowany, a chciałabym tylko zamówić taksówkę — wytłumaczyłam, starając się nie irytować. Posłałam w jego stronę jeden ze swoich uśmiechów zarezerwowanych na takie sytuacje jak ta, które wymagały ode mnie użycia, ekhm, kobiecych supermocy.
— Przykro mi, proszę pani, ale mam związane ręce. Żeby zadzwonić, trzeba mieć wynajęty pokój, taka jest polityka firmy, proszę pani. — Wzruszył ramionami.
— Może mógłby pan jednak zrobić wyjątek? — Nie dawałam za wygraną. Od tego nieszczerego uśmiechu bolały mnie już policzki. — Jestem w dosyć niezręcznej sytuacji…
— Nie, proszę pani, przykro mi.
Mężczyzna był nieugięty i nie działało na niego nic. Westchnęłam ciężko.
— Dobrze, w takim razie chciałabym wynająć pokój — odparłam w końcu. Doszłam do wniosku, że lepiej stracić pieniądze, w końcu na to samo by wyszło, gdybym miała go przekupić.
— Przykro mi, proszę pani, ale na tę chwilę mamy komplet, wszystkie pokoje są wynajęte — powiedział mężczyzna bardzo spokojnie, a ja byłam wręcz przekonana, że wcale nie było mu przykro.
— Na litość boską — sarknął Walt, wyraźnie zirytowany. — Ta pani jest ze mną. Może być? Teraz da jej pan łaskawie skorzystać z telefonu? — rzucił w stronę mężczyzny i zanim zdążyłam zareagować, wyciągnął z portfela kolejny plik banknotów i zapłacił za mnie.
Staruszek wyglądał, jakby się nad czymś chwilę zastanawiał, po czym kiwnął głowę.
— Wszystko w porządku, proszę pana, oto klucz — powiedział beznamiętnym tonem, po czym postawił na ladzie telefon i niewielki wizytownik. — O tej porze kursuje tylko jedna taksówka z miasteczka, proszę pani, czy życzy sobie pani, abym zadzwonił?
Prawie parsknęłam śmiechem, kiedy to usłyszałam, ale kiwnęłam tylko głową. Zwróciłam się w stronę Walta.
— Dzięki, naprawdę, ale nie musiałeś — powiedziałam, na co on potrząsnął głową.
— Jesteś pewna, że chcesz jechać taksówką?
— Tak. Wybacz, jestem ci naprawdę dozgonnie wdzięczna, ale po prostu chcę już wrócić do domu, sam rozumiesz…
— Jasne, w porządku. Słuchaj, zanim…
— Proszę pani. — Głośny głos recepcjonisty przerwał Waltowi w połowie zdania. — Przykro mi, ale taksówka będzie dostępna dopiero o siódmej rano, czyli za około trzy i pół godziny.
— Świetnie — jęknęłam. Mogłam się w sumie tego spodziewać. Ta noc nigdy nie miała się skończyć…
— Jeśli mogę coś dodać, proszę pani, to dokładnie o siódmej piętnaście z przystanku oddalonym o pięć minut stąd odjedzie autobus do Leicester.
— Możesz poczekać ze mną w pokoju, jeśli chcesz — zaproponował Walt, zanim jeszcze zdążyłam pomyśleć, że autobus to jakaś alternatywa. Z Leicester mogłabym na pewno złapać jakiś pociąg do Londynu i byłabym spokojnie w godzinę w domu…
Tak, to było światełko w tunelu. Musiałam tylko przeczekać te kilka godzin. W pokoju z Waltem. Czy coś mogło pójść nie tak? Przecież gdyby coś mi groziło z jego strony, już dawno by było po mnie, poza tym ta noc musiała się kiedyś skończyć, prawda?
— Nie martw się, są dwa łóżka — szepnął z zawadiackim uśmiechem.

Jakby to było moje jedyne zmartwienie…

8 komentarzy:

  1. Cześć. Wpadłam na twojego bloga przypadkiem i przede wszystkim przyciągnął mnie szablon. Bardzo lubię takie trochę szalone kompozycje. Poza tym zaintrygował mnie Richard Armitage w bohaterach. Uwielbiam go w Hobbicie! Ale widzę, że u ciebie dostał on trochę inną rolę. Widząc tylko dwa rodzdziały, przeczytałam i kurcze, dziewczyno! Masz talent! W dwóch fragmentach tekstu naprawdę super zainteresowałaś czytelnika. Na pewno jeszcze do ciebie wpadnę! Pisz koniecznie szybko kolejny rozdział! ;*
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, lubię się bawić grafiką, więc połechtałaś moje graficzne ego! :D Richard jest tu wisienką na torcie, mam nadzieję więc, że sam Walt cię zachwyci również. Dzięki za miłe słowa, zapraszam ponownie niedługo :)

      Usuń
  2. Końcówka zabójcza. ;D Klimat opowiadania jest taki... uroczy, wybacz, jeśli to słowa Cię urazi, ale inaczej nie umiem go określić. Po prostu jest urocze. <3 Niby są tylko dwa rozdziały, niby za wiele nie wiemy, ale mnie zainteresowały przygody Jo.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny!
    http://w-bezdroza.blogspot.com/
    PS. Bardzo ładny szablon!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, dzięki! Cieszę się, że klimat jest uroczy, w gruncie rzeczy mam nadzieję, że Jo będzie wam się wydawać właśnie poniekąd urocza. :D

      Usuń
  3. Hej, reklamę swojego bloga zostawiłaś u mnie, więc z ciekawości wpadłam i przeczytałam pierwsze rozdziały.

    Nie wiem co to jest, bo niby nic się nie dzieje, niby przypadkowe spotkanie dwojga ludzi, a jednak zainteresowała mnie fabuła. Pierwszy rozdział był mroczny i intrygujący. Zastanawiałam się czy jedyny człowiek, jakiego bohaterka spotkała to jakiś psychopata, morderca? A może po prostu normalny człowiek, w którego życiu coś się wydarzyło stąd jego zachowanie i obecność w tym miejscu, o takiej porze. Teraz sama nie wiem jak jest, więc z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Gratuluję, że jesteś w stanie zaintrygować czytelnika już po dwóch rozdziałach :)

    Życzę dużo weny i wesołych świąt! :)
    Pozdrawiam :)

    http://lookingfor-freedom.blogspot.com/
    http://shadowof-you.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię, jak ktoś pisze, że nic się nie dzieje, ale jednak zainteresowało go na tyle, żeby przeczytać :D
      Seryjni mordercy to nie w tym tworze u mnie niestety, tutaj będzie romansidło, chociaż mam nadzieję, że jednak "trochę" ambitne z lekką dawką humoru. Może jak się rozpiszę, to dorzucę jakiś twór bardziej mroczny. Aczkolwiek mam w planach tutaj nieźle zamieszać i powrzucać trochę "creepy" bohaterów. Hehehe. :D
      Dziękuję za życzenia i zapraszam niedługo ponowenie :)

      Usuń
  4. Rozdział czytało się szybko, lekko i przyjemnie. Jo lubię jeszcze bardziej, choć nie za to jej "małe" kłamstewko. W ogóle nie rozumiem dlaczego to zrobiła, skoro z góry zakładała, że już więcej razy się nie spotkają... no ale, tak się stało i już, więc tym bardziej jestem ciekawa, jak się mu z tego wytłumaczy. Bo zakładam, że właśnie Walt i Jo, będą tworzyć tutaj romans. ;) W ogólę w tym rozdziale wydał się mi sympatyczniejszy, choć nie mam pojęcia skąd takie odczucie u mnie. Taki pociągający mężczyzna z jakąś tajemnicą. Trochę niepokojące jest to, że o bzdury się denerwuje, chyba że, to wynik zmęczenia albo ja to tak odebrałam. I widać, że on i Jo, to dwa różne światy. W zwykłej rozmowie nie potrafili się wyczuć, źle interpretując intencje. Nie zostaje mi nic innego, jak udać się dalej. ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, kłamstewko Jo będzie się za nią ciągnąć. Dlaczego to zrobiła? No właśnie dlatego, że wtedy założyła, że już nigdy więcej Walta nie spotka. Głupio założyła, ba, o tym już wiesz, skoro doczytałaś do końca, dla przyszłych czytelników mogę powiedzieć, że jej motywy się trochę rozjaśnią w kolejnych rozdziałach, bodajże w ósmym.

      Jak się wytłumaczy z kłamstwa? No cóż, będzie zabawnie :D jak to w romansach bywa, musi być jakiś punkt zwrotny, w którym wszystko się spierdoli.

      :D

      Usuń

obserwują