Wiesz, z czym kobieta ma zazwyczaj największy problem?
Całe życie prawie każdej kobiety kręci się wokół mężczyzn.
Zaczyna się niewinnie, od przedszkola lub szkoły podstawowej i ciągnie dalej
przez kolejne etapy życia, bardziej lub mniej emocjonująco. Najpierw oczywiście
jesteś za młoda na związek, nie wiesz, co to miłość. Potem „przejdzie ci, masz
jeszcze dużo czasu”, by nagle, niespodziewanie zamienić się w pytania spadające
na ciebie niczym bomba atomowa: „Kiedy przedstawisz nam swojego chłopaka?” i
„Czy zamierzacie już zawsze żyć na kocią łapę?” oraz „Czy ty w końcu wyjdziesz
za mąż, co? Bo chyba nie ma już dla ciebie nadziei?”.
Nawet jeśli nie masz problemu z nieudanymi związkami i jesteś
szczęśliwa ze swoim wybrankiem, ktoś zawsze znajdzie problem. A to nie masz
ślubu, a to nie masz dzieci, a to mąż za mało zarabia… Takie życie.
No właśnie. Nie jest to jednak największy problem prawie
każdej kobiety. O, nie. Największym problemem jest to, że chciałoby się zjeść
całą tabliczkę czekolady i zmieścić w o rozmiar mniejsze dżinsy podkreślające
sylwetkę, bez fałdek tłuszczu wylewających się zza paska.
I mimo że ten problem jest naprawdę poważny, tak na serio, to
nie zajmuje mi tyle czasu, ile rozprawianie nad związkami damsko-męskimi. Co za
ironia, prawda?
Była piąta dwadzieścia trzy, kiedy ostatecznie postanowiłam,
że dłużej już nie mogę zmuszać się do bezczynnego leżenia w łóżku. Nie mogłam
zasnąć, a gdy już zasnęłam, budziłam się co chwilę. Wstałam, założyłam coś na
siebie i upewniwszy się, że źródło mojej bezsenności nadal pozostaje w tym
samym miejscu, przekręciłam klucz w zamku.
—Wchodź — warknęłam do Petera, otwierając drzwi na oścież.
Na początku nie reagował, więc dodałam kilka niewinnych
kopnięć stopą w kapciu. Zajęło mu chwilkę, zanim obudził się na tyle, by zdać
sobie sprawę, gdzie się znajduje. Zastanawiało mnie, w jakim musiał być stanie,
żeby przespać te kilka godzin na wycieraczce pod drzwiami i nie zauważyć, co w
tym jest nie tak. Kiedy się jednak odezwał, od razu przestałam się dziwić.
— O cholera… Jo… Czy ja tutaj spałem? — Jego głos przypominał
coś na wzór skrzypiącej szafy. Zupełnie jakby oprócz zbyt dużej ilości
alkoholu, spożył kilogram żyletek i gwoździ, które teraz tkwiły w jego gardle.
— Tak, właź do środka.
W ogóle mu nie współczułam. Sam sobie na to zasłużył, poza
tym był padalcem. Machnięciem ręki wskazałam wnętrze mojego mieszkania. Ledwo
wstał, kiedy jednak podniósł się na nogi i wszedł do środka, spojrzał mi w
oczy.
— Przepraszam cię… ja… — zaczął, jednak nie mogłam tego
słuchać.
— Co ty sobie myślałeś, Peter?! — wybuchłam od razu, kiedy
zamknęłam za sobą drzwi. Wolałam, żeby moi sąsiedzi nie słyszeli przez
przypadek moich wrzasków z samego rana, ale nie mogłam powstrzymać złości.
Nic nie odpowiedział. Patrzył tylko na mnie tymi swoimi
przepraszającymi oczami.
Wyglądał okropnie, a zarazem świetnie, chociaż to było
znaczne niedopowiedzenie. Twarz miał opuchniętą, oczy zaspane i zarost, który
domagał się pielęgnacji, chociaż, cholera, musiałam przyznać, że dodawało mu to
uroku. Dlaczego nawet facet, który był skacowany i niewyspany wyglądał lepiej
niż ja w swojej najlepszej wersji? Ugh.
Jo, opanuj się.
Odgoniłam od siebie myśli galopujące w rejony, w które nie
powinny się zapędzać i skupiłam się na dalszej niechęci żywionej do tego
faceta. W końcu miałam się z nim rozprawić raz na zawsze, a zachwyty nad jego
zarostem wcale w tym nie pomagały.
A może to po prostu
wina twojego skrzywionego umysłu, co?
Peter przetarł dłonią twarz i opierając się o stół w kuchni,
usiadł na krześle z głośnym stęknięciem. Miałam nadzieję, że boli go każdy
mięsień ciała.
— Kac? — zapytałam tonem pełnym jadu. Och, wierz mi, nie
żałowałam sobie.
— Słuchaj, Jo, strasznie cię przepraszam. To nie tak miało
być.
— To ciekawe — prychnęłam zirytowana. Skrzyżowałam ręce i
spojrzałam na niego ponaglająco. Patrzył jednak na swoje dłonie, jakby chciał z
nich wyczytać jakąś odpowiedź. Typowy Peter. — Co w zasadzie zamierzałeś
osiągnąć, przychodząc do mnie w takim stanie? I w ogóle jak śmiałeś, Peter?!
Powiedziałam ci przecież, że nie chcę cię więcej widzieć!
Znów nie mogłam się powtrzymać przed podniesieniem głosu,
chociaż lepiej by było, gdybym opanowała emocje. Nie należałam jednak do
spokojnych osób, dobra? Działałam impulsywnie, owszem, ale cała ta sytuacja
była tak irracjonalna, że inaczej się nie dało.
— Nie zamierzałem ci się narzucać, Jo — mruknął, nawet na
mnie nie patrząc. Gdyby nie to, że byłam właśnie na niego tak wściekła, pewnie
dałabym się przekonać tym skruszonym głosem. — Naprawdę mi przykro, że tak
wyszło. Chciałem dać ci czas, żebyś to wszystko przemyślała i może… Po prostu
poniosło mnie, bo nie mogłem znieść myśli, że myślisz o mnie najgorzej.
Uniosłam brew w niedowierzaniu. Przez chwilę miałam ochotę
się roześmiać, ale tego nie zrobiłam. Zaczynałam dochodzić do wniosku, że to
wcale nie ze mną było coś nie tak, tylko najwyraźniej to z nim był największy
problem. Po prostu trafiłam na natręta, który nie rozumie słowa „nie”!
Stwierdziłam, że muszę zmienić podejście. Chociaż nie bardzo
mi się to podobało, usiadłam naprzeciwko niego przy stole w kuchni. Nadal
jednak siedział pochylony.
— Daj mi spokój, Peter. Nic między nami już nie ma. —
Powiedziałam to spokojnym głosem i chyba to dotarło do niego bardziej niż moje
wcześniejsze krzyki.
Podniósł wzrok i spojrzał na mnie jakoś dziwnie. Nie podobało
mi się to.
— Jo, błagam…
No proszę, błagający mnie facet. Nie powiem, żeby nie
połechtało to mojego ego. Owszem, jakkolwiek brzydko to nie brzmiało, czułam
się wtedy nad nim górą. Co jednak było ważniejsze, Peter się po prostu
kompromitował.
— Peter, nie rozumiesz? To, czy mnie zdradziłeś, czy nie, nie
ma żadnego znaczenia. Sama ta sytuacja nas od siebie oddaliła i nie ma już
powrotu.
Nie ma, nie było i nie będzie. Nie rozumiałam, dlaczego on
nie jest w stanie zaakceptować naszego rozstania. Nie było w końcu między nami
jakiejś szalonej, porywającej relacji. Rany, spotykaliśmy się jedynie niecały
miesiąc i owszem, wszystko się układało, ale bez przesady. Dlaczego tak bardzo
się mnie uczepił i chciał do mnie wrócić? To wszystko nie miało sensu. Tak
bardzo chciałam, żeby dał mi już spokój. Żebym mogła powrócić do swojego
normalnego życia przed jego poznaniem.
I żebyś mogła zadzwonić
w końcu do Walta!
Chociaż z drugiej strony, nie, nie chciałam wrócić do mojego
poprzedniego życia. To oznaczałoby, że dalej musiałabym tkwić w przekonaniu, że
gdzieś tam nadal czeka na mnie kariera modelki, a w gruncie rzeczy porażka
relacji z Peterem uświadomiła mi po części, jak bardzo nadal się oszukiwałam.
Może Peter też tkwił w jakimś kłamstwie, które uroił sobie w głowie i był
przekonany, że tylko ja jestem mu przeznaczona?
W każdym razie mniej więcej wtedy, kiedy siedziałam w części
kuchennej mojego mieszkania i patrzyłam z góry na skacowanego, zgarbionego
Petera, uświadomiłam sobie, że powinnam przyjąć propozycję pracy od Hellen i
jak najszybciej zadzwonić do Walta. Koniecznie w tej kolejności.
— Jest ktoś inny, tak?
Po minucie lub dwóch ciszy między nami Peter odezwał się,
spoglądając na mnie podejrzliwie. Cholera, czy mógł coś wyczytać z mojej
twarzy?
Westchnęłam ciężko i pokręciłam głową.
— To nie jest twoja sprawa, a nawet jeśli by ktoś był i tak
bym ci nie powiedziała — odparłam tylko, starając się brzmieć na tyle
przekonująco, na ile się dało. W końcu to nie była jego sprawa i guzik go
powinno obchodzić. — Poza tym idź już. Nie zmieniłam zdania i nie zamierzam. Wpuściłam
cię tylko po to, żeby zakończyć to raz na zawsze. Jak dorośli ludzie.
Pokiwał głową, jednak nie wyglądał jak ktoś, do kogo dotarło
to, co przed chwilą powiedziałam. O zgrozo, wyglądał właśnie, jakby nadal nie
chciał sobie odpuścić. Wywróciłam jednak tylko oczami i chcąc go pospieszyć,
wskazałam mu drzwi ręką.
Wstał niechętnie, czego się spodziewałam, wyszedł jednak bez
oporów. Zanim zamknęłam drzwi, zdążył się jeszcze odwrócić i spojrzeć na mnie.
— Kiedyś zrozumiesz, co naprawdę do mnie czujesz i ja tu
nadal będę, Jo.
Uniosłam brwi w zdziwieniu. Czy ja się przesłyszałam? Czy on
mnie w ogóle słuchał?
— Tak, dzięki, Peter — mruknęłam tylko, parskając śmiechem.
Tym razem nie mogłam się powstrzymać, ponieważ to wszystko wydało mi się nagle
niezwykle komiczne. Zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem i śmiejąc się, wróciłam
do kuchni, żeby coś zjeść.
Było zdecydowanie za wcześnie, żeby wyjść teraz z mieszkania
i pobiegać, bo mogłabym się jeszcze natknąć na Petera oczekującego na przykład
na taksówkę, a tego bym nie chciała. Zdecydowałam, że do Hellen napiszę SMS-a,
w końcu z nią i jej pracoholizmem nigdy nic nie wiadomo.
„Przemyślałam
twoją propozycję i zgadzam się. Spotkamy się w trakcie lunchu?”
Nie musiałam czekać długo na odpowiedź. Tak jak się
spodziewałam, Hellen już była na nogach.
„Świetnie!
Omówimy wszystkie szczegóły dziś po południu. Wpadnij do wydawnictwa!”
Tak więc załatwione. Krótki SMS wystarczył, żeby pożegnać się
z bezczynnością i zacząć pracę na pełen etat. Matka będzie wniebowzięta, kiedy
usłyszy, że od teraz będę kolejnym statystycznym podatnikiem, a jej studenci
już nie będą przeglądać roznegliżowanych zdjęć jej jedynej córki w magazynach.
Oczywiście, jeśli nikt więcej nie wykupi zdjęć zrobionych do tej pory. Co może
się zdarzyć. Więc matka nie będzie do końca wniebowzięta.
Ale jakoś to przeżyję.
Pozostało mi teraz jedynie zadzwonić do Walta.
Czekając na gotującą się wodę na herbatę, podeszłam do
stolika, na którym zostawiłam torebkę. Miałam w niej jego wizytówkę. Wydawała
się zwyczajna jak na wizytówkę kogoś tak wpływowego, jakim przedstawiał go
artykuł w magazynie. Czułam się jednak tak podekscytowana, że nie miało to
żadnego znaczenia. Poradziłam sobie z Peterem, co mogłam odhaczyć na liście
rzeczy do zrobienia i miałam wrażenie, że trochę mi lżej. Domyślanie się, co by
było „gdyby”, nie miało po prostu sensu. Skoro miałam szansę poznać Walta,
musiałam ją po prostu wykorzystać. Może zabrzmi to kiczowato, ale było w nim
coś tajemniczego, czego nie mogłam rozgryźć. A czułam, że chcę.
Westchnęłam głośno i stwierdziłam, że raz kozie śmierć.
Złapałam za komórkę, wstukałam numer i wstrzymując na chwilę oddech, połączyłam
się.
Jo, coś ty zrobiła?!
No właśnie. Byłam tak bardzo podekscytowana tym, że tak
dobrze mi idzie z radzeniem sobie z moim skomplikowanym życiem, że zapomniałam
o czymś zupełnie oczywistym. Uświadomiłam sobie, która jest godzina, dopiero
kiedy usłyszałam, jak Walt odbiera telefon.
— Halo?
Cholera, gdzie ta patelnia, którą mogłabym zdzielić się po
głowie?
— Cześć — odezwałam się po trochę zbyt długiej ciszy. Odebrał,
to dobry znak, plus nie brzmiał, jakby dopiero co wstał, więc może był porannym
ptaszkiem?
Już miałam się przedstawić, kiedy Walt zrobił to za mnie.
— Jo?
Nie powiem, żeby mnie nie zamurowało. Czyżbym miała aż tak
charakterystyczny głos, który zapadł mu tak mocno w pamięć? A może Walter był
jednak przerażającym stalkerem i wiedział o mnie więcej, niż powinien, ponieważ
mnie śledził i…
Nie dramatyzuj!
Racja, moja wyobraźnia jak zwykle mknęła galopem w
nieodpowiednie rejony. Zamiast dalej się nakręcać i niepotrzebnie panikować,
zapytałam:
— Skąd wiedziałeś?
Usłyszałam cichy śmiech po drugiej stronie.
— Nie mógłbym zapomnieć twojego głosu — powiedział tym swoim
niskim, głębokim głosem, który przyprawiał mnie o gęsią skórkę. Czy ja się
przesłyszałam?
— Och — wymknęło mi się. Naprawdę nie wiedziałam, co powinnam
była na to powiedzieć. Może moja wyobraźnia wcale aż tak bardzo się nie
pomyliła i Walt mimo wszystko był nieco zbyt przerażający?
— Jo, żartuję — odezwał się nagle.
A jednak. Odetchnęłam z ulgą. Czekaj, moment. Skoro żartował,
to oznaczało, że mógłby zapomnieć mój głos? Czy może nadinterpretowałam to
wszystko?
— Po prostu zgadłem. To mój prywatny numer. Biorąc pod uwagę
to, że nie udostępniam go zbyt pochopnie oraz byłaś w ostatnim czasie jedyną
osobą, która go otrzymała… Prawdopodobieństwo było wysokie. — Zupełnie jakby
wiedział, o czym właśnie myślałam. — Cieszę się bardzo, że zadzwoniłaś —
kontynuował.
— Też się cieszę — odparłam.
Przez chwilę między nami panowała niezręczna cisza, podczas
której zaczęłam lekko panikować. Nie wiem, dlaczego nie potrafiłam wydusić z siebie
nagle żadnego konkretnego zdania. Fakt, że Walt miał najwyraźniej bardzo dobry
humor, a ja nie potrafiłam go rozgryźć, w ogóle mi nie pomagał.
— Jo? Jesteś tam?
— Tak.
— Domyślam się, że…
— Chciałabym się z tobą spotkać — przerwałam mu. Nie było sensu
kontynuować podchodów, więc powiedziałam, nie owijając w bawełnę, to, co miałam
zamiar powiedzieć.
Szkoda, że w relacji z rodziną nie potrafiłam być taka
bezpośrednia.
— Umówmy się na kolację, dobrze? — Miałam wrażenie, że
usłyszałam w jego głosie wahanie, ale nie miało to teraz żadnego znaczenia.
— W porządku.
W porządku? Czy
mogłabyś być bardziej oficjalna?
— W piątek wieczorem?
Miałam ochotę znów walnąć się patelnią w głowę. Zamiast tego
potwierdziłam tylko, że piątek mi pasuje, po czym Walt powiedział, że wyśle mi
adres restauracji w wiadomości. Myślałam, że powie coś jeszcze, rzucił jednak
tylko krótkie „do zobaczenia” i rozłączył się.
Nie wiem, czego więcej w zasadzie oczekiwałam. Ta rozmowa
jednak była taka krótka i… nie wiem, dziwna? Z drugiej strony w końcu się
umówiliśmy, prawda? Może był po prostu zajęty pracą? Nieważne. Nie powinnam była
tyle o tym myśleć.
A więc było postanowione. Umówiłam się z Waltem, przyjęłam
propozycję pracy od Hellen, więc czekał mnie nowy rozdział w życiu, zamknęłam
sprawę z Peterem… W końcu uporządkowałam nieco ten bałagan, który ciągnął się
za mną od prawie dwóch tygodni.
Usiadłam w kuchni nad przygotowanym śniadaniem i westchnęłam
ciężko. Powinnam się czuć lekko, rześko i być pełna energii, prawda? No
właśnie, powinnam. Dlaczego więc w ogóle się tak nie czułam?
No Peter jest irytujący... I ten tekst: Kiedyś zrozumiesz, co naprawdę do mnie czujesz. Serio? Taki jest pewny siebie? Ale z drugiej strony, tacy bohaterowie się przyjadą. Trzeba kogoś nie lubić :D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Jo zadzwoniła do Walta i się spotkają. Bardzo mnie ten człowiek ciekawi, a jak na razie niewiele o nim wiemy :D Także mam nadzieję, że niedługo trochę go poznamy :)
Pozdrawiam! :)
Peter to chyba jak do tej pory mój najbardziej irytujący bohater. :D good, good.
UsuńBtw. właśnie a propos Walta będzie osobny, trochę bonusowy rozdział. Żeby właśnie trochę lepiej poznać jego charakter.
UsuńNo ciekawe, ciekawe co wyniknie z tego spotkania z naszym drogim Waltem 😎 Miejmy nadzieję, że główna bohaterka nie pożałuje, bo jak na razie kwestionuje chyba wszystkie swoje wybory 🙂
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na następny, Kasia.
Czuję, że mnie zabijecie za kolejny rozdział :D
UsuńNie mam pojęcia czy była taka informacja wcześniej i po prostu jej nie zarejestrowałam, czy też po prostu jej nie było, ale Peter zaczyna mnie przerażać. I wcale nie żartuję. Skoro spotykał się z Jo niecały miesiąc i ona sama mówi, że to nie była jakaś porywająca relacja, to coś z nim chyba jest nie tak... Każdy normalny facet raczej by odpuścił, skoro kobieta mówi mu tak wyraźnie „nie”. Mam jakieś złe przeczucia co do niego. Oby tylko za bardzo mu nie odbiło.
OdpowiedzUsuńZ Jo jestem niezmiernie dumna. :) Jakby nie patrzeć, rozmówiła się z Peterem, przyjęła pracę u Hellen (kto wie, może faktycznie zacznie pisać?), no i zadzwoniła do Walta, więc już w ogóle się cieszę, że on się pojawi.
Przedstawiasz go w taki sposób, że z chęcią sama bym go poznała. ^^
Nie powiedziałabym, że Peter jest groźny. Chłopak się zagalopował w swoich wyobrażeniach i dopowiedział za dużo, ale generalnie nie planuję tutaj z niego robić jakiegoś psychopatycznego stalkera. Nie żebym usprawiedliwiała takie nachalne zachowanie, wręcz przeciwnie. To po prostu taki uparty typ, ale ten upór też nie bierze się znikąd. Ale to w dalszych rozdziałach się wyklaruje.
Usuń:D
Top Sports Betting Sites in Korea
OdpowiedzUsuńSports Betting in Korea is a form of virtual betting that is offered by the Asian gambling industry. It is also used 인카지노 to make wagers on the 1xbet korean outcome of sporting 메리트 카지노 쿠폰 events.